marca 23, 2020

Pierwsze prace na placu budowy — studnia, geodeta i fundamenty



Początkowy etap budowy stanowi kolejną przeprawę, zwłaszcza gdy dopiero co wykonało się tytaniczną pracę na zarośniętej części działki, a tu już fundamenty trzeba kopać… w kształcie okręgu! Ale nie tak szybko, bo najpierw trzeba jeszcze zdecydować i  wyznaczyć miejsce, na którym stanie dom.

*

Masz dużą działkę i nie obowiązują Cię tak rygorystyczne plany, jak w przypadku budowy domku na osiedlu. Jak wybrałaś miejsce, w którym postanowiłaś wybudować dom?

Przede wszystkim ważna była dla mnie kwestia wizualna. Działka jest trochę pochylona, więc zależało mi, żeby dom był położony wyżej, a nie na samym dole działki. Najpierw sama przemyślałam, gdzie chciałabym go postawić. Później poprosiłam o radę sąsiada, który pracuje z różdżką i także radiestetę, który wykonywał na mojej ziemi badania cieków wodnych, potwierdził wybrane miejsce na wykopanie studni w pobliżu domu.

Co powiedział Ci radiesteta?

Kiedy już wiedziałam, gdzie mniej więcej, wizualnie, chciałabym mieć dom, poprosiłam, żebyśmy poszukali najlepszego miejsca na studnię w pobliżu. Znaleźliśmy takie, a dodatkowo na planie domu, który wyrysowałam w wymarzonym miejscu, radiesteta wskazał siatkę cieków wodnych i linii Hartmanna, i zasugerował nieco inne usytuowanie domu. Przesunęliśmy moje pierwotne miejsce o parę metrów w górę, ale zasadniczo budujemy kopułę w tym miejscu, o którym myślałam.

Poza radami radiestety i kwestią wizualną, brałam pod uwagę własne odczucia. Sporo medytowałam, można powiedzieć, że łączyłam się ze strażnikami tej ziemi, duchami, które czuwają nad tym miejscem. Chciałam wiedzieć, czy będę mieć pozytywne wrażenia i co do mnie przyjdzie. Jednym z odczuć, które miałam, było to, żeby postawić dom w miejscu, gdzie było pole, a nie tam, gdzie dawniej było gospodarstwo, które spłonęło. Tamta część była bardzo zmęczona, obecnie jest przeznaczona na ogród — nie chcę tam nic budować, żeby odpoczęła.

To bardzo świadome podejście do budowania. A co z naturą, którą zastałaś na działce? Z drzewami?

Z umiejscowieniem domu i drzewami wiąże się pewna anegdota. Na tej działce rośnie duży jałowiec i sporo sosen samosiejek. Trochę tych sosen trzeba było wyciąć, ale jałowca nie chciałam wycinać, uznałam, że wygląda tak ładnie, że powinien zostać. Architekt powiedział, że jałowiec może nie przetrwać prac budowlanych, bo jest za blisko domu (należało zostawić margines bezpieczeństwa). I ze względu na ten jałowiec, który tak pięknie wygląda, przesunęłam dom o jakieś 10 metrów.

Miałam też piękny krzew berberysu, który rósł blisko wyznaczonej studni i próbowałam go przesadzić, zaangażowałam nawet pana z koparką, by przeniósł go w inne miejsce, ale niestety berberys nie przeżył przesadzenia, nie przyjął się.


Studnia to była konieczność ze względu na położenie działki czy po prostu chcieliście ją mieć?

Przede wszystkim chcieliśmy mieć własną, czystą wodę, ale też była to konieczność. Podłączenie się do sieci wodociągów w mojej miejscowości nie było możliwe — po prostu było za daleko. Ale nie ma tego złego. Stosunkowo niedaleko nas, po drugiej stronie lasu, jest bardzo czyste źródło.

Jak się dowiedzieliśmy, we wsi obok jest pobór wody dla większości gminy, więc nasz teren ma dobre zasoby, co się zresztą potwierdziło podczas kopania, bo u nas woda jest już na głębokości 10 m, studnia jest wywiercona na 18-20 m, co stanowi minimum, aby miała wystarczającą  wydajność. Często wierci się dużo głębiej.

Czy wiercenie studni to długi proces? I jak właściwie to przebiega?

W sumie czas zależy nie tylko od tego na jakiej głębokości jest woda, ale też od podłoża. W nas ma początku był piasek, a potem tzw. rupeć wapienny, czyli wielowarstwowa skała, całe szczęście dosyć miękka. Wiercenie studni przebiegało w miarę sprawnie. Firma geologiczna zajmująca się odwiertami do studni i pomp ciepła przyjechała ze specjalną wiertnicą i w parę godzin dowiercili się do wody, oczyścili to miejsce i zainstalowali rury zabezpieczającą i filtracyjną. Na początku wytrysnęło błoto, ale szybko się oczyściła.

A czy trzeba mieć jakąś zgodę na kopanie studni?

Na studnię powyżej 30 m głębokości tak. Moja studnia jest na tyle płytka, że wystarczyłoby zgłosić taki zamiar do urzędu gminy. Ja studnię miałam uwzględnioną w projekcie budowlanym domu, więc w praktyce uzyskałam możliwość budowy studni bez ograniczenia głębokości odwiertu i domu za jednym zamachem.

Masz już doprowadzoną wodę do domu?

Tak, to była pierwsza rzecz — jeszcze nie miałam domu, a już miałam wodę, bo była niezbędna do celów budowlanych.



Czy przy wykopaniu własnej studni należy wykonać jakieś badania czystości wody?

Nie wymagano tego ode mnie, ale potrzebowałam badań ze względu na instalację hydrauliczną (żeby wiedzieć, czy woda jest twarda, czy miękka), żeby nic się nie osadzało w rurach. Badania wykazały, że jest całkowicie zdrowa, że nie ma żadnych zanieczyszczeń biologicznych, chemicznych, czy mineralogicznych, jest w niej jedynie trochę wapnia. Nie ma w niej nawet żelaza, co podobno często się zdarza, że przy studniach głębinowych i trzeba ją „odżelaziać”. Tutaj nie ma żadnej potrzeby, żeby oczyszczać tę wodę.

Taka czysta, własna woda to prawdziwy luksus. :)

Tak, to prawda, na dodatek nie płynie rurami bardzo daleko, mamy ją tuż obok.

Wróćmy jeszcze do tematu domu. Wspominałaś o tym, że Twoja ziemia to głównie piaski. Czy to miało negatywny wpływ np. na budowę fundamentów?

Struktura ziemi jest taka, że piaski są na wierzchu, tzn. sama gleba jest bardzo piaszczysta, natomiast pod spodem znajduje się warstwowa skała wapienna (rupeć). To jest dość typowe w okolicy. Takie podłoże jest stabilne i łatwo przepuszczalne, co dla ogrodu nie jest najlepsze, natomiast dla domu — bardzo dobre, bo nie ma ryzyka podtopień ani osuwania się gruntu. W końcu to jest skała — porowata, rozwarstwiona, ale skała — czyli stabilny grunt. Przy wyrównywaniu terenu wyglądało to tak, najpierw było kilkanaście centymetrów humusu, na którym rosła trawa i jeżyny, potem około pół do metra piachu, a potem podłoże wapienne.

I nie sprawiało ono problemów podczas budowy?

Nie. Koparce nie sprawiało to problemu. To są warstwy wapienia, więc dobrą koparką się je rozkruszy i wyciąga. W miejscu, gdzie budowaliśmy oczyszczalnię ścieków, koparka miała trochę większy problem, bo trzeba było kopać głębiej i akurat natrafiono tam na większe fragmenty skały. Ale nie trzeba było ich kruszyć, tylko umiejętnie okopać i wyciągnąć.

Czy różni się przygotowywanie miejsca pod fundament domu kopułowego i zwykłego, chociażby ze względu na kształt?

Ze względu na kształt na pewno, trzeba zlecić pracę sprawnemu koparkowemu, który potrafi kopać po okręgu. Ja miałam akurat bardzo dobrego fachowca, który sobie z tym poradził nawet „na oko”. Poza tym szalowanie po okręgu, czyli przygotowywanie do wylewki fundamentów jest bardzo trudne i uciążliwe, dlatego pierwszą część fundamentów miałam zalewaną bezpośrednio do wykopanego rowu. Przez to poszło więcej betonu do zalania fundamentów, ale za to nie musiało być szalunków pod ławy fundamentowe, szalunki były tylko w tej górnej części, która musiała wystawać nieco ponad ziemię.

Ile czasu trwało przygotowanie gruntu pod fundamenty?

Trudno powiedzieć. Początek to wyrównanie terenu i wyznaczenie poziomu “zero”. Pierwszy naprawdę formalny krok to wyznaczenie przez geodetę kluczowych punktów odniesienia domu zgodnie ze współrzędnymi, tak jak zostały one naniesione na mapie projektu budowlanego. Potem wyznaczany jest, przy pomocy sznurków i cyrkla, kształt fundamentów. To już zależy od koordynacji i doświadczenia ekipy.

Czyli jak zwykle te wszystkie działania „dookoła” zajmują więcej czasu niż faktyczna praca?

Tak. I skoordynowanie wszystkiego jest czasochłonne! Przykładowo, jak pan od koparki wykopie rowy fundamentowe, a ekipa ich nie zabezpieczy szalunkami, lub nie zaleje fundamentów w miarę szybko, to będą się one osypywać (np. podczas deszczu) i trzeba będzie oczyszczać, więc kluczowa jest kwestia skoordynowania. Dlatego dużym ułatwieniem byłoby gdyby na działkę weszła ekipa budująca dom od początku do końca (a przynajmniej do stanu surowego), jak to się dzieje w przypadku standardowych domów betonowych. Przy nietradycyjnych domach, gdzie nie ma ekipy zajmującej się kompleksową działalnością, jest dużo kombinacji i między-czasu od momentu, kiedy przyjedzie pan X, a potem przyjdzie pan Y z panem Z i zaczną robić coś dalej, czy może trzeba już poprawiać po tym pierwszym.

A inwestor siedzi z planem i dogrywa wszystko, tak?

A inwestor siedzi z telefonem i ściga tych, co mieli przyjechać wczoraj, a przyjadą za tydzień, a ci, co mieli przyjechać za tydzień, ale chcieliby już zacząć, nie mogą zacząć, bo tamci poprzedni jeszcze nic nie zrobili…

*

Budowa niestandardowego domu to ogromne wyzwanie dla inwestora. Trzeba wykazać się zmysłem organizacji, inicjatywą i stanowczością, ale ta historia pokazuje, że jeśli nam na czymś zależy — nie ma rzeczy niemożliwych. :)

1 komentarz:

  1. Zgadzam się że ...NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH. Od nas dodam ...SĄ TYLKO TRUDNE DO WYKONANIA. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń