lutego 17, 2020

Miłe i mniej miłe niespodzianki podczas budowy domu kopułowego


Budowa domu o niespotykanym kształcie, na dodatek z naturalnych materiałów, musiała być pełna niespodziewanych sytuacji. Liczyłam się z tym od samego początku. Na szczęście niektóre niespodzianki okazały się miłe — tak dla zachowania równowagi we Wszechświecie. :) 

Martyna zadała mi jedno pytanie, ale odpowiedź okazała się bardzo rozbudowana. Zresztą, sprawdźcie sami!

Budujesz kopułę już od trzech lat — jakie wyzwania Cię zaskoczyły? 

Wyzwania zaczęły się tuż po otrzymaniu pozwolenia na budowę:

1. Nikt nie był w stanie zrobić wiarygodnego kosztorysu. Od projektanta wybłagałam jedynie szacunkowe zestawienie materiałów, a od pana W. Sergiela miałam informacje, że się zamknął w 3500 PLN /m2 (jednak istotną różnicą było to, że on budował z cegły i kilka lat wcześniej, a ponadto jako architekt miał lepszy dostęp do wykonawców).

2. Chciałam znaleźć generalnego wykonawcę / firmę, który zbuduje mi dom do stanu surowego otwartego lub zamkniętego, który po prostu weźmie mój projekt, wyceni, podpiszemy umowę i mi go zrealizuje. Okazało się, że to jest raczej niewykonalne. Przez parę miesięcy nie mogłam znaleźć wykonawców nawet do wylania fundamentów i doprowadzenia do stanu „zero”. Sezon budowlany w pełni, na rynku boom, a w słuchawce odpowiedź: „pani ja mam zamówienia na rok-dwa lata naprzód”. Tylko jak miałam kogoś szukać wcześniej? Bez projektu w ręku nikt z lokalnych majstrów nie potrafił sobie wyobrazić, jaki dom chcę stawiać. Każdy był ciekawy, co to takiego, więc na pewno ponad 10 szefów / właścicieli firm budowlanych oglądało mój projekt, ale każdy kręcił głową, że kompleksowych prac się nie podejmie, a na same prace fundamentowe do poziomu „zero” to mu się nie opłaca przyjeżdżać, bo on woli stawiać cały dom normalnie z betonu.



3. Już w trakcie budowy, przy dyskusjach z kierownikiem i wykonawcami słyszałam, że projekt na papierze został przewymiarowany tak „na wszelki wypadek”, żeby spełnić normy budowlane z dużym hakiem. Dlaczego? Bo dom jest nietypowy, więc trzeba go robić według wyliczeń teoretycznych konstruktora, tzn. lepiej „więcej niż mniej”, dla pewności, ponieważ nie ma się doświadczenia z takimi budynkami. W ostatecznym rozliczeniu przekłada się to bezpośrednio na wzrost kosztów materiałów. Przy wylewaniu fundamentów i zbrojeniu piwnicy miałam wrażenie, że buduję bunkier, a ściany z paździerza mają 50 cm grubości! W standardowym budownictwie, jeśli stawia się typowy domek, wykonawcy i konstruktorzy mają doświadczenie praktyczne, że np. jakieś pręty zbrojeniowe mogą być cieńsze lub rzadziej ułożone, albo konstrukcje lżejsze, wylewka cieńsza i na pewnych rzeczach można zaoszczędzić. W kopule, jako projekcie innowacyjnym, wszystko ma być dokładnie według projektu, a projekt według normy. Pomimo to, że „na chłopski rozum” można mniej czy taniej, to nikt nie chce podjąć ryzyka, żeby przypadkiem nie poniósł odpowiedzialności, gdyby coś było nie tak. Czyli wszystko zaprojektowane „na bogato” i nic nie da się „przyoszczędzić”.

4. Przykrym zaskoczeniem była nieuczciwość, niekompetencja, cwaniactwo, próby naciągania — albo dlatego, że jestem kobietą, więc z góry zakładano, że się nie znam, albo jest to ogólny trend w tej branży. Mam wrażenie, że uczciwość i wiarę w ludzi fachowcy w branży budowlanej biorą za frajerstwo (oczywiście nie wszyscy, ale wielu). Jestem z natury wiarygodna, obowiązkowa i skrupulatna. Podobnymi ludźmi się w życiu otaczam i takich cenie. Ostrzegano mnie, że w budowlance panuje kombinatorstwo na zasadzie „będzie Pani zadowolona”, ale wyszłam z założenia, że znajdę tych normalnych, kompetentnych i uczciwych. W rzeczywistości wielu wykonawców (na szczęście nie wszyscy) nie dotrzymywało terminów, trzeba było pilnować każdego szczegółu, a potem ich ścigać telefonami, mailami, a nawet groźbami sądowymi. A jak już skończyli pracę, dostali zapłatę, to zapomnij o poprawkach tzw. gwarancyjnych, jak wyszły błędy i niedociągnięcia.

5. Nieterminowość i żądanie wyższych kwot niż te, na które się umówiliśmy, pod pretekstem, że projekt jest nietypowy, więc trudniejszy, wymaga więcej materiałów, więcej czasu, itp. mimo że każdy miał projekt w ręku i był na placu budowy przed podpisaniem umowy, wiedział, na co się pisze i za ile.

6. „Zmęczenie materiału”. Jeśli ekipa (robotnicy) pozostają na budowie ponad 2-3 miesiące, to tracą entuzjazm i fascynację „ciekawym projektem”, zaczynają mieć dosyć, chcą jak najszybciej skończyć i się ulotnić, mniej się starają, przeoczają szczegóły i potem wychodzą niedociągnięcia, błędy wynikające ze zniechęcenia i „zmęczenia materiału”, co bezpośrednio odbija się na następnych etapach, bo trzeba po nich poprawiać, a końcowy efekt pozostawia wiele do życzenia.

Z moich błędów płynie rada dla osób, które chcą stawiać dom: 

Z każdym podwykonawcą należy spisywać szczegółową umowę i nie płacić całości w dniu zakończenia prac, ale zostawić sobie pulę tzw. gwarancyjną na parę dni (zwyczajowo 3-7 dni) na sprawdzenie detali i przetestowanie wszystkiego. Często zdarzało się tak, że dopiero na drugi-trzeci dzień zauważyło się jakieś błędy i niedociągnięcia, których nie miał kto poprawić, a opłacony już fachowiec mówił, że ten, kto będzie robił następny etap, to sobie poprawi. No i każdy następny narzeka na niedoróbstwo i błędy poprzedników.


Na szczęście były też takie kwestie, które zaskoczyły mnie pozytywnie i dodawały mi otuchy podczas budowy, która czasem była prawdziwą walką! Wśród nich miło wspominam te sytuacje:

1. Nie miałam żadnych problemów administracyjnych odnośnie do warunków zabudowy. Po prostu nie było konkretnego planu urbanistycznego zagospodarowania terenu w miejscu, w którym kupiłam działkę, ani żadnych bezpośrednio sąsiadujących zabudowań. Gmina wydała mi warunki zabudowy konkretnie z przeznaczeniem na dom o dachu kopułowym.

2. Znalazłam niby „przypadkiem” architekta, który wykonał projekt zgodnie z moją wizją, na podstawie którego otrzymałam pozwolenie na budowę.

3. Kierownika budowy znalazłam też zupełnie „przypadkiem” w Starostwie Powiatowym w dniu składania projektu.

4. Natura okazała się bardzo dla mnie przychylna, bo przez większość czasu trwania prac pogoda była piękna i sucha, co pomimo opóźnień pozwoliło na doprowadzenie prac do bezpiecznego stanu przed zimą, a i łagodne zimy pozwalały na kontynuację niektórych prac wewnątrz.

5. Udało mi się znaleźć fajnych pomocników sezonowych o pozytywnym, ekologicznym podejściu, przez ogłoszenia na grupach i mojej stronie FB.

6. Nawet wtedy, kiedy opadały mi ręce i miałam ochotę to wszystko zostawić, zawsze znajdował się ktoś, kto mi coś doradził, pomógł wyjść z impasu, naprawił fuszerkę po innych, pocieszył i dodał otuchy. W różnych momentach byli to różni ludzie, a intuicyjnie coś mi mówiło, że będzie dobrze.

* * *

Pozytywne doświadczenia pokazują, że nie wolno się poddawać, bo nagle „przypadkiem” możemy trafić na ludzi, którzy pomogą lub chociaż wesprą dobrym słowem. To ważne szczegóły i warto je zauważać, stanowią światełko w tunelu, które dodaje otuchy w trudnych sytuacjach. A tych podczas trzech lat budowy było, jak widzicie, naprawdę sporo. :)

11 komentarzy:

  1. Jakie to prawdziwe... My dalej ruszamy w marcu.Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężka i kreta droga do sukcesu , ale potem oko kopuła będzie cieszyła przez lata Mam prośbę czy mógł bym poprosić o namiar na projektanta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysztof Koziorowski - architekt z Lodzi. https://www.facebook.com/krzysztof.koziorowski.98

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moj dobry znajomy, który kibicuje projektowi od początku zarzucił mi, że brakuje w tym wpisie dramatyzmu, że te negatywne niespodzianki są opisane dosyć lekko, bo to czemu musiałam stawić czoła parę razy stawiało pod znakiem zapytania kontynuację projektu i regularnie spędzało mi sen z powiek. Czas leczy rany, czyli to co się wydarzyło 1-2 lata temu wspominał z mniejszym dramatyzmem, ale w sumie się z nim zgadzam...
    W odcinkach dedykowanych poszczególnym etapom postaram się wejść w tamte emocje i opisać bez filtra, np. gdy trzy miesiące po otrzymaniu pozwolenia, po zaprezentowaniu projektu i rozmowach z wieloma potencjalnie zainteresowanymi właścicielami firm budowlanych nadal nie miałam nikogo chętnego do wykonania fundamentów i doprowadzenia do stanu “zero”, rozważałam myśl, czy nie dać sobie spokoju “kiedy jeszcze nie jest za późno” i można zmienić projekt na “coś normalnego”…

    OdpowiedzUsuń
  5. According to Stanford Medical, It's indeed the one and ONLY reason this country's women live 10 years more and weigh 19 KG lighter than we do.

    (Just so you know, it has absolutely NOTHING to do with genetics or some secret-exercise and EVERYTHING around "HOW" they eat.)

    BTW, What I said is "HOW", not "what"...

    TAP on this link to uncover if this quick test can help you release your real weight loss possibilities

    OdpowiedzUsuń
  6. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładnie ta budowla wygląda i widać, że ostała wykonana profesjonalnie. Jak dla mnie również dość ważną kwestią jest to, aby wszelkie prace budowlane po prostu zlecić fachowcom. W takiej sytuacji ja zleciłem to firmie https://profbuild.pl/ i jestem z ogółu prac bardzo zadowolony.

    OdpowiedzUsuń