
Jak pozyskujesz wodę pitną? Czy jesteś podpięta do wodociągu?
Wodociąg we wsi co prawda jest, ale ja do głównej drogi mam dosyć daleko i o ile prąd postanowiłam podciągnąć, o tyle wody szukałam pod ziemią. Czyli zdecydowałam się na wiercenie studni głębinowej. Miejsce studni zostało wyznaczone różdżką radiestezyjną i wypadło bardzo blisko domu. Woda pojawiła się na 10m, a odwiert został zrobiony na 20m, żeby mieć odpowiedni słup czystej wody i miejsce na osadzenie drobin piasku i wapienia.
Woda okazała się bardzo czysta, praktycznie źródlana i poza niewielką ilością wapienia właściwie zdemineralizowana. Niewątpliwym plusem jest to, że ponad moim domem, jest tylko las, nie ma żadnych gospodarstw, ani upraw, więc żadne zanieczyszczenia cywilizacyjne raczej nie mają możliwości wniknięcia do niej.
W jaki sposób wyciągasz wodę ze studni?
Miałam zainstalowaną w studni zwykłą pompę głębinowa, jedną z najsłabszych firmy IBO, ponieważ zarówno głębokość studni, jak i odległość od zbiornika są niewielkie. Pompa dobrze pracowała przez 2 lata, potem jej wydajność bardzo spadła i po kolejnych 9 miesiącach się skończyła. Wymieniłam ja na podobna firmy Omnigena, podobno nieco lepsza, ale niestety dostałam pompę, która już po zainstalowaniu nie miała wystarczającej wydajności, żeby napełnić zbiornik. Zastanawiam się jak dobrać odpowiednią pompę do sytuacji, a doświadczenie pokazuje, że doradcy sklepowi, chcą jedynie wypchnąć to co mają w ofercie, bez rzeczywistej intencji czy umiejętności znalezienia optymalnego rozwiązania dla klienta.
Masz jakieś inne zasoby wody na swoim terenie?
Tu gdzie tworzę moje siedlisko ziemie są dosyć jałowe, głównie piaskowe i wapienne, mocno przepuszczalne. Zaletą tego jest, że nie ma podtopów, grunt jest stabilny, nie ma potrzeby robić drenażu i nawet po deszczach nie ma problemów z dojazdem.
Druga strona medalu to susze, nieustanna konieczność podlewania w lecie, żeby coś urosło w ogrodzie.
Dolną granicę działki wyznacza strumyk, ale jest on za mały i za daleko od domu, który jest na górce, żeby go jakoś wykorzystać.
Czyli wodę ze studni używasz też do podlewania ogrodu?
Niezupełnie. Zbieram również deszczówkę. Przy pomieszczeniach gospodarczych z normalnymi spadzistymi dachami mam rynny odprowadzające wodę deszczową do 1000l zbiorników, tzw. mauzerów. Wokół domu mam natomiast opaskę retencyjną żwirowa z rurą transportującą deszczówkę do podziemnego zbiornika 10m3, z którego pompą zalewową wyciągam wodę do podlewania.
A co z tzw. wodą szarą z gospodarstwa domowego?
W domu mam normalną instalację kanalizacyjną odprowadzającą wodę i nieczystości do przydomowej biologicznej oczyszczalni ścieków z roślinnym poletkiem rozsączkowym.
Myślałam początkowo o wykorzystaniu wody szarej w drugim obiegu, do toalety, ale zautomatyzowanie tego i wykonanie odpowiedniej instalacji, było dla przeciętnych hydraulików niewyobrażalne, niewykonalne, za bardzo wymyślne. Dałam więc sobie z tym spokój. Wzięłam jednak pod uwagę fakt, że i tak cała woda ściekowa trafia po rozsączeniu z oczyszczani na moją łąkę, która dzięki temu dostaje trochę wody.
Zależy, jak na to patrzeć. Według niektórych znawców tematu dom kopułowy w ogóle nie ma dachu i przez to powinien być tańszy, bo jakby tak pomyśleć na „chłopski rozum” to kopuła ma tylko ściany, od ziemi aż do zwieńczenia, a jedynymi „dziurami do zakrycia” są okna, drzwi i świetlik. Ale jeśli na to spojrzeć z drugiej strony, to dach jest wszędzie, ponieważ jak pada deszcz, to leje się po całości powierzchni ścian – od samej góry właściwie do samej ziemi.
Suma summarum w kopule nie ma samodzielnej konstrukcji dachowej, ale jest poszycie dachowe montowane bezpośrednio na powierzchni ścian.
Poszycie dachowe, bez względu na jego rodzaj, kładzie się na samym końcu. Najpierw muszą być ukończone ściany, potem na te ściany muszą być położne maty / membrany paroprzepuszczalne, kontrłaty i łaty, które w moim przypadku były podwójne, aby zachować odpowiednią dylatację, a dopiero na to właściwe poszycie, czyli w moim przypadku wiór osikowy i blacha.
Wydaje mi się że kopuły można pokryć właściwie każdym materiałem nadającym się do pokrycia dachowego pod warunkiem, że elementy tego pokrycia będą odpowiednio małe, żeby można było uformować z nich taki kopułowy profil. W internecie widziałam różne pomysły pokrycia dachowego kopuły, takie jak zwykły gont bitumiczny, jak tynk basenowy nieprzepuszczalny, blacha, gont drewniany, no i oczywiście wiór osikowy, który ja wybrałam, w połączeniu z blachą.
Zdecydowałam się na wiór osikowy dlatego, że po pierwsze jest to pokrycie naturalne, tradycyjne, dziesiątki lat temu bardzo dużo domów było pokrywanych na wsiach wiórem osikowym, strzechą słomianą albo trzcinową. Strzechę byłoby trudno położyć na kopule, bo jest ona układana z długich łodyg trzcinowych lub słomianych, a ich warstwa musi być grubsza i jest cięższa od wióra. Po drugie, wiór świetnie pasuje do całości, czyli kamiennej podmurówki i naturalnego otoczenia.
Wiór osikowy to klepki drewniane, dosyć wąskie, długie i cienkie, cięte z surowego, świeżego drewna osikowego. Takie klepki nabija się warstwowo na kontrłaty od dołu do góry, co tworzy strukturę rybiej łuski, po której ścieka woda, Takich warstw wióra jest 8-10, co daje grubość dachu ok. 5cm.
Szkoły są różne, zależnie od ekipy. Tradycyjnie takie pokrycie dachowe jest zrobione ze świeżo ciętego, nie impregnowanego wióra osikowego, żeby był on naturalnie elastyczny, żeby się mógł sam ułożyć na dachu i reagować samoistnie na pogodę przez co najmniej rok. Po roku, jak już sam się ułoży, można go zaimpregnować malując naturalnymi woskami, olejem lnianym lub olejem skalnym. Dobrze jest powtarzać tę czynność co parę lat. Tak też ja zrobiłam i dopiero po roku, tego lata, pomalowałam go olejem skalnym. Na pewno trzeba to powtarzać co jakiś czas. Zobaczę jak będzie się zachował przez zimę i na pewno w przyszłym roku jeszcze raz to w ten sam sposób go zaimpregnuję.
Niektóre nowoczesne firmy proponują impregnację wióra w kąpieli w chemicznych impregnatach przed położeniem. Nie wiem czy daje to trwalsze efekty czy nie, ale ja postanowiłam trzymać się z dala od nowoczesnej chemii.
Kopuła nie jest pokryta w stu procentach wiórem osikowym ponieważ istnieją też pewne wymogi spadzistości dachu, aby woda i śnieg spadał, a nie zalegał i wsiąkał w wiór osikowy. Taki dach musi mieć minimum 25-stopniowy spadek, a najlepiej 30-45 stopni spadku. Tymczasem kopuła na samej górze jest prawie płaska, dlatego też taka jakby czapa na kopule, obróbki wokół wykuszy okiennych oraz parapet są zrobione z blachy. Tak więc na dachu mam połączenie wióra osikowego z blachą.
Dach wykonywały dwie firmy, których nie udało się skoordynować w tym samym czasie, co wpłynęło niestety na pewne końcowe problemy i niedociągnięcia.
Wiór kładła firma Dachy osikowe Marka Milewskiego z Suwalszczyzny (która w tym roku zawiesiła działalność z powodu braku wykwalifikowanych i godnych zaufania pracowników. Do mnie przyjechała czteroosobowa ekipa i bardzo sprawnie im to szło, choć nie obeszło się bez wyzwań.
Ekipa przyjechała zgodnie z ustalonym terminem w październiku, ale główny wykonawca konstrukcji, o którym wcześniej pisałam, nie przygotował na czas frontu prac, bo membrany nie były jeszcze całkowicie założone i wykusze okienne nie były w ogóle gotowe. Tak wiec ekipa założyła wiór do poziomu okien i musiała zrobić dwa tygodnie przerwy. W międzyczasie nadeszły przymrozki i była obawa, czy wiór nie przemarznie, bo wówczas nie nadawałby się już do położenia. Ale udało się i w listopadzie prace ruszyły dalej, z tym, ze konstrukcja wykuszy nie była odpowiednio przygotowana. Dlatego tez dach był obijany oddzielnie, a ściany boczne wykuszy oddzielnie, co po rozeschnięciu spowodowało, ze są szczeliny i przy deszczu z silnym wiatrem woda czasami podcieka na dach i znajduje szczeliny w membranie (których nie powinno tam być) podmakając, aż do wewnątrz. Jeszcze nie znalazłam rozwiązania tego problemu, a niestety jak to z fachowcami jest, nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności i nie proponuje rozwiązania.
Czapy zwieńczające kopuły i wykusze okienne robiła lokalna firma dekarska z Kielc – Biernat Dachy, której znalezienie zajęło mi pól roku i udało mi się tylko z polecenia. Dlatego tez blacharka dachowo-okienna była robiona dopiero na wiosnę. Firma ta robiła dachy na kościołach i różnych nietypowych obiektach, wiec nie bała się tego że będzie robić pokrycie na kopule. No i też pracowali z miedzią, właśnie na górze czapa jest zrobiona z miedzi, natomiast część parapetów i wykuszy okiennych z blachy nierdzewnej. Firma podeszła do tego wydawałoby się bardzo profesjonalnie, ale tez okazało się na końcu pełne pewne elementy zamiast połączyć na tak zwany rąbek kleili silikonem na przykład przy parapetach, okapach i przy świetliku, co na dłuższą metę się zupełnie nie sprawdza, ponieważ już po jednym sezonie silikon zaczyna pękać i po prostu robią się szczeliny. Wydaje mi się, że profesjonalizm jest zwykle ograniczony szefa. Nie patrzyłam nikomu na ręce, ale była to ekipa czteroosobowa i mam wrażenie, że tam gdzie coś robi szef, wszystko jest tak jak ma być, a tam gdzie robią sami pracownicy – idą na łatwiznę, a szef nie weryfikuje.
Problem był na przykład z profilowaniem parapetów. Wykusze okienne miałam przygotowane sposób mało profesjonalny i nie odeskowane przez cieślę, a dekarze położyli blachę na tym co było, bez sprawdzania spadu profilu i okazało się, że blacha odpowiedniego spadku i po prostu na niektórych parapetach woda się zatrzymuje i wręcz idzie do środka pod okna. Całe szczęście, że firma jest z regionu i zrobiła poprawki, ale takich podstawowych błędów nie powinna się dopuszczać.
Dokładnie. Kopuła jest zwieńczona przeszklonym świetlikiem o kształcie ostrokąta sześcioramiennego, czyli o podstawie komórki plastra miodu. Ten element był wykonywany oddzielnie od konstrukcji przez p. Arka Potakowskiego.
Świetlik nie jest duży, bo ma średnicę 1,8 m, ma sześć trójkątnych szyb zamontowanych na konstrukcji drewnianej, zwieńczonej stożkowatym wywietrznikiem. Wykonany został bardzo profesjonalnie. Długo na niego czekałam, bo pan Arek wykonuje głównie konstrukcje drewniane całych kopuł i dla niego taki świetlik to jest dodatkowa praca, a montaż odbył się niejako przy okazji, bo firma jest w Gdyni, a ja stawiam kopułę w Świętokrzyskim, ale udało się.
Ciekawy i pomysłowy był sam proces montażu, bo świetlik wjeżdżał na dach na wózku wciąganym na linach z zewnątrz, po dachu. Świetlik bardzo ładnie wygląda, ale też miał pewne mankamenty, bo po kilku miesiącach zaczął przeciekać na łączeniach szyb z konstrukcją. No ale tutaj jak zadzwoniłam do Arka to powiedział, że rozumie skąd wziął się problem, przyjechał i mi go uszczelnił jakimś magicznym uszczelniaczem do szyb właśnie.
Natomiast podnośnik do wywietrznika niestety zaciął się i się nie otwiera, co powoduje to, że przy dużej różnicy temperatur będzie mi się skraplała woda. Mam co prawda obiecany nowy podnośnik , ale czekam na jego przywiezienie i wymienienie.
1. Poszycie dachowe musi być i to na powierzchni większej niż powierzchnia dachu na normalnym domu, ponieważ ten dach na kopule schodzi prawie do samej ziemi. U mnie jest podmurówka na 1m, a ponad nią już zaczyna się dach.
2. Przy dachu, często wychodzą komplikacje i wady zauważalne po fakcie, dopiero przy niesprzyjających warunkach pogodowych.